środa, 23 listopada 2016

Jak nie być tym gościem? Krótki poradnik

Jesteś przerażony wymysłami niedorżniętych feminazistek? Boisz się, że niedługo to już nawet skomplementować kobiety nie będzie wolno? Ani klepnąć? Cóż, klepnąć nie wolno, chyba że masz wyraźną zgodę na klepanie. Generalnie: jeśli masz wyraźną zgodę, to można wszystko. Ale jeśli dalej boisz się ograniczenia świętych praw Twojej płci, to trochę boisz się słusznie, a trochę nie. To, że nie można obcych i znajomych kobiet bezkarnie klepać po tyłkach bez ich zgody to na pewno potężny zamach na Twoją wolność. Liczenie się ze zgodą drugiej strony (najlepiej: entuzjastyczną!) najprawdopodobniej też, ale istnieje spore ryzyko, że laski (z wypranymi przez feminazistki mózgami, oczywiście) nie odpuszczą w tym temacie i trzeba będzie ostatecznie dopuścić je do rodziny ludzkiej. Dla wszystkich przerażonych tak nieoczekiwaną zmianą przygotowałam krótki poradnik. Jeśli dwa pierwsze pytania dotyczą Twoich obaw, ten poradnik jest dla Ciebie. Spisany na podstawie doświadczeń własnych.

Zasada jest prosta: dalej można podrywać dziewczyny! W różnych miejscach i na różne sposoby. I komplementować! Jak to robić, żeby nie być "tym gościem"?

Po pierwsze: jeśli dziewczyna powie Ci, że nie chce z Tobą tańczyć, rozmawiać, pić drinka od Ciebie, dać Ci swojego numeru telefonu ani iść na kawę, pogódź się z tym. Ona naprawdę nie ma obowiązku. Nie ma też obowiązku być dla Ciebie miła, chociaż mogłaby. Jeśli odmówi, nie wyzywaj jej od kurew i dziwek, nie rzucaj groźbami, ani mięsem, ani tym bardziej ciężkimi obiektami. Nie śledź jej, zarówno w realu, jak i w social mediach. Tego kwiatu jest pół światu, inna może mieć ochotę z Tobą tańczyć albo iść na kawę. Ta nie. Jeśli łapiesz ją za rękę i próbujesz wyciągnąć na parkiet, a ona kręci głową przecząco i zabiera rękę, to znaczy, że woli sobie posiedzieć tam, gdzie siedzi. Powodów może mieć mnóstwo: jest zmęczona, słabo się czuje, nie podobasz jej się. W tej sytuacji szukaj partnerki dalej, a nie próbuj jej łapać za rękę, obie ręce albo twarz i tym sposobem ruszyć ją do tańca. Z tobą. Ryzykujesz, że chodziła na kurs wendo albo, co gorsza, sztuk walki. Albo że jest trzeźwiejsza i przez to szybsza w reakcjach, a że się boi, bo jesteś natarczywym bucem, możesz nie przewidzieć jej zachowania. Nie bądź natarczywy. Jedno, góra dwa "nie", jeśli koniecznie musisz się upewnić, że Twoja uderzająca wszechzajebistość nie zrobiła na niej wrażenia, bo nie dowierzasz, wystarczą.

Po drugie: jeśli rozmawiałeś z jakąś dziewczyną albo próbowałeś ją poderwać, a ona po całym zajściu rozgląda się nerwowo, ogląda za siebie, wracając do domu, ściska w kieszeni kurtki klucze do domu, przygotowane do samoobrony, zamawia taksówkę, chociaż mieszka dwie przecznice stąd i prosi taksówkarza, żeby  nie odjeżdżał, póki nie zamkną się za nią drzwi klatki schodowej albo nie zaświeci światło na 3. piętrze, dzwoni po ojca/brata/chłopaka/możliwie groźnie wyglądającego kumpla albo dzwoni do przyjaciółki, że jeśli nie oddzwoni za 15 minut to ta druga ma wszcząć alarm - you're doing it wrong.

Po trzecie: kiedy wiesz, że zrobiłeś to dobrze i nie jesteś "tym gościem"? Cóż, najprościej, jeśli Ci się udało. A jeśli to nie jest Twój szczęśliwy dzień i Ci się nie udało? Jeśli zaczepiłeś dziewczynę przed londyńskim barem, mówiąc coś o strajking bjuti i możliwości zwiedzenia tego lub innych pubów lajk, rajt nał, a ona Ci na to, że sorri, ale w dalekim Tiutiurlistanie (możliwe, że powiedziała "Poland", ale kto by rozróżniał te azjatyckie republiki...) ma chłopaka, a tutaj pod opieką młodszą siostrę i niestety, ale nie dziś, a Ty się uśmiechasz, mówisz, że wielka szkoda, życzysz miłego wieczoru i odchodzisz w swoją stronę - i chociaż minęło parę ładnych lat, to ona dalej wspomina to jako komplement od miłego faceta w Covent Garden, a nie przerażający, creepy moment zagranicznej wycieczki. Wtedy poszło Ci po prostu marwles i jesteś fajnym gościem.

Po czwarte: nie bądź wijem. Kim jest wij? Wij to taki typ faceta w klubie, który upatruje sobie dziewczynę, po czym zachodzi od tyłu i wije się dookoła niej, ocierając o nią różnymi częściami ciała. Nie chodzi o to, że nie można się w tańcu ocierać. Można. Może nawet ona chciałaby się o Ciebie poocierać, bo jesteś miłym i niebrzydkim facetem. Ale jak ona Cię nie widzi, a za to czuje i czuje, że to nieprzypadkowe otarcie spowodowane ściskiem na parkiecie, to może się poczuć nieswojo. Najlepiej takie operacje zaczynać frontalnie, wtedy gramy w otwarte karty i się widzimy i jest komfort.

Po piąte: catcalling. Po prostu tego nie rób. To nie komplement. Poza tym, jeśli czytasz ten poradnik, nie chcesz być jednym z tych gości. Catcalling zdarzył mi się w życiu raz, na ul. Słowackiego w Katowicach, latem, w południe. A i tak się bałam, czułam się brudna, zagrożona i chciałam wstąpić do sklepu "Cora" po najbardziej obleśną babcio-sukienkę w drobny rzucik, jaką znajdę. Nie wiem, jak znoszą to dziewczyny, którym zdarza się to częściej, niż mnie.

Po szóste: nikt nie jest idealny. Każdemu zdarzają się wpadki, najbardziej zdeklarowanym feministom i kolegom Kazi Szczuki też. Jeśli chciałeś być po prostu miły albo zabawny, ale Twoja rozmówczyni się zdenerwowała albo poczuła niepewnie - a przecież to widzisz, przecież jesteś miłym i empatycznym gościem - przeproś i/lub (opcja minimum) więcej tego nie rób. Mówienie "ej, no weź, wyluzuj, Kasię śmieszy" (zawsze znajdzie się jakaś Kasia albo Andzia, którą śmieszy, która jest "równą babką", dramatycznie pragnącą dostać się do "męskiego klubu siusiaków") nie jest fajne.

Po siódme: traktuj każdą dziewczynę tak, jakby była równoprawnym Tobie człowiekiem. Tak, wiem, na początku nie będzie łatwo, ale uwierz mi, warto. Choćby dlatego, że relacje z innymi ludźmi są bogatsze i ciekawsze, niż te z obiektami.

Wszystkie te sytuacje przydarzyły się mnie osobiście, co może oznaczać kilka rzeczy:

- feministki na tyle dobrze się maskują, że możesz takiej nie rozpoznać na ulicy i niechcący uznać ją za atrakcyjną;
- takie niemiłe sytuacje spotykają nie tylko dziewczyny, które tylko i wyłącznie złośliwym zrządzeniem losu nie są w ekipie aniołków Victoria's Secret, ale te mniej "żurnalowe" też.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz