poniedziałek, 13 stycznia 2014

Topika, topika, czyli o dzieciństwie i dorosłości

Będzie bardzo sentymentalnie i będą obrazki rodzajowe. Osiemnaste urodziny mojej siostry uświadomiły mi, że jestem starym człowiekiem, a w każdym razie już na pewno nie tak młodym, jak do tej pory myślałam i za kogo się miałam. Może nie zauważyłam, że jestem dorosła, bo nigdy nie urosłam. 158 cm nie sprawia, że traktują cię poważnie. Sprawia za to, że można kupić legginsy w Zarze, ocenione jako dobre na 13-latkę. Więc jak mam czuć się jak dorosły człowiek, skoro mam ubrania z dziecięcej Zary, jeżdżę ciągle w siodle juniorskim i do tego na kucu (dorośli ludzie jeżdżą na dużych koniach, dzieci na kucach; wniosek - byłam dorosła między pierwszą a trzecią klasą liceum), podobają mi się kolczyki z psami z "Zakochanego Kundla" i mam skarpety w Hello Kitty (trzy pary). O czapkach z uszkami (trzy różne zwierzątka!) z litości nie wspominajmy. Moja siostra nie ma takich rzeczy, ma za to buty na obcasach (irracjonalnie wysokich). Po prostu postarzała się szybciej. Chociaż to ja potakiwałam gorliwie matce, że Anka powinna się cieplej ubrać, a nie latać w mini w styczniu. Nawet tak ciepłym styczniu. Mentalnie mam zarazem lat 12 i 60.

Stało się, jestem wbrew własnemu poczuciu, człowiekiem dorosłym i nadal dziwi mnie, jak to się stało. W przerwie od blogowania chyba. Czyli między początkiem liceum a końcówką studiów. A przecież jeszcze niedawno radośnie hasałam po pastwisku w Orzelcu Dużym w dziurawych w kilkunastu miejscach dżinsach i biłam się z Rudym (raz on podbite oko, raz ja twarzą w końskiej kupie, raz on z moją szczęką odciśniętą na przedramieniu, raz ja goniona batem do powożenia przez ujeżdżalnię), a w środku nocy jedliśmy ciasto drożdżowe zapijane mlekiem (babcia napiekła ciasta żeby "zapchać dzieci bezwysiłkowo o każdej porze dnia i nocy"). A teraz ja kończę studia, a Rudy objechał niedawno świat. Stopem. I pocztówki wysłał, z Malezji i Pekinu, z pozdrowieniami napisanymi tym samym koślawym pismem, co dedykacja na biografii Kurta Cobaina, którą dostałam od niego na Mikołaja w gimnazjum. Czyli ja jestem do potęgi stara i osiada mi na grubych swetrach i coraz grubszych okularach kurz biblioteczny, a w tym czasie Rudy nie jest taki stary, choć o 12 dni starszy, tylko korzysta z młodości, świat zwiedza kosztem maksymalnie zminimalizowanym i leczy bananami rozstrój żołądka w Indiach. A przecież nie tak dawno Rudy uczył moją siostrę jeździć na rowerze. Teraz ona chodzi na kurs prawa jazdy. I to dobra pointa w rozważaniach o mobilności.

Po przyjaciołach z dzieciństwa najlepiej widać, jak się zmieniliśmy. Choć Kaśka to akurat niewiele się zmieniła. Tyle, że jej przybyły tatuaże, których wcześniej nie miała. No ale teraz jest modelką, jak popatrzę na jej zdjęcia, to przez tydzień mam depresję i ścisłą dietę oraz zakładam fundusz na rzecz operacji plastycznych. A potem widzę kremówkę i mam w nosie dietę, operację i figurę Kaśki. Kaśka jest litościwa i kiedy w końcu się spotykamy, zawsze obdarzy mnie jakimś komplementem. A resztę towarzystwa obdarzy jakąś żenującą historyjką z naszego dzieciństwa. Tych akurat mamy sporo. Na przykład o zielonej szkole, jak mnie chwyciła tęsknota za domem i ryczałam tak, że cały ośrodek słyszał i próbowała pocieszyć mnie nielubiana specjalnie koleżanka. Która namolna była, a ja jakoś nie umiałam jej powiedzieć, żeby sobie poszła. Kaśka umiała. Podeszła do mnie, objęła mnie ramieniem, wrogo spojrzała na namolną i powiedziała: "Idź sobie, jesteś głupia i brzydka i to przez ciebie Musia płacze".

Nie trzeba szukać tak daleko w dzieciństwie, żeby zobaczyć, że mimo wszystko robimy się dorośli. Myślę o grupie teatralnej z liceum, która jest dla mnie punktem odniesienia. Spotkaliśmy się nie tak dawno - W., po wielu przebojach ze studium wokalno-baletowym i szkołą aktorską, studiuje obecnie medycynę i chce być psychiatrą. Opowiada, że był na moim wydziale na konferencji o szaleństwie, żeby nie utracić łączności z humanistyką, a jednak pozostać w swoim obszarze. Był przerażony i pytał, czy ja już jestem na tym etapie, że analizuję z poziomu meta. Obawiam się, że jestem. A przynajmniej bywam na tym poziomie. W. 2. studiuje bezpieczeństwo narodowe i wyjeżdża na dziwne szkolenie do USA. Będzie agentem, na bank. Podwójnym, potrójnym, ilukrotnym chcecie. D. skończyła studia w Londynie i pracuje tam w banku. M. i O. skończyły szkołę aktorską i dostały etaty w teatrze. Poważni ludzie.

Czyli zarazem jestem stara i niedojrzała. Czyli puella senex. Toposy są wiecznie żywe, od antyku do blogosfery. I wszyscy czujemy się bezpiecznie, upewnieni, że świat to continuum i w zasadzie nic się nie zmienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz